2 listopada 2014

Nowości z książkowej półki (październik)

Zaczynamy nowy comiesięczny cykl książkowy, w którym pokażemy książki, jakie w danym miesiącu szczególnie nas zachwyciły. Nie zamierzam się skupiać na wydawniczych nowościach (choć pewnie i takie się zdarzą), a raczej na książkach, do których Młoda właśnie dorosła.

Dzisiaj prezentujemy trzy. Każda jest zupełnie inna, ale każda bardzo nam się (obu!) podoba.


IKEA. Lubię ten sklep bardzo, a jego dział dziecięcy jeszcze bardziej. Mebelki, zabawki, artykuły plastyczne. Super rzeczy w niezłych cenach. Ale o tym, że w IKEI można kupić też książki dla dzieci dowiedziałam się dopiero niedawno. Na razie czytałyśmy tylko jedną, ale już wiem, że niedługo sięgniemy po następne. Bo wygląda na to, że warto!


"Jeżyk wyrusza w świat" Ulfa Starka to właśnie książka ikeowa. Mały Jeżyk jest już na tyle dorosły, że samodzielnie rusza w świat, by jak najwięcej się nauczyć. Szybko okazuje się, jak wielu rzeczy Jeżyk nie wie. Na przykład, że turlanie jest fajne, a pływanie już niekoniecznie. Że czerwone grzyby w białe kropki nie nadają się do jedzenia, za to żółte kurki są bardzo smaczne. I że dobrze jest pomagać innym.


To idealna książka na obecną porę roku, bo właśnie jesienią dzieje się akcja (a więc i ilustracje są bardzo jesienne). Dużo zwierząt, ale uwaga (dla rodziców wrażliwych dzieci), nie wszystkie z nich są miłe. Lisica poluje na mniejsze zwierzęta, sowa chce pożreć mysz, a żmija prawie ukąsiła niedźwiedzicę. Wszystko dobrze się kończy, ale i tak nie jest to słodka bajeczka, a naprawdę życiowa historia.


Tekstu sporo, obawiałam się, że może dla 2,5-latki za dużo, ale wartka akcja i dużo ilustracji przyciąga uwagę. Na tyle, że zaraz trzeba czytać jeszcze raz :).

Druga książka to z kolei minimum tekstu (ale za to w dwóch językach - po polsku i po angielsku) i minimum kolorów. "Harold i fioletowa kredka" Crocketta Johnsona to opowieść o małym chłopcu, który przy użyciu jednej fioletowej kredki tworzy... właściwie wszystko.




Rysuje drogę, po której idzie i księżyc, który mu ją oświetla. Jabłonkę i pilnującego jej owoców smoka. Ocean, górę, zwierzęta, dom, własne łóżko i kołdrę. Bo dziecięca wyobraźnia jest przecież nieograniczona!


Harold wpadł mi w oko w bibliotece i od razu mi się spodobał. Urzekła mnie sama postać (słodki z niego maluch), jednak przede wszystkim spodobał mi się minimalizm tej książki. Nie byłam pewna reakcji Młodej, bo jednak zdecydowana większość książek dla dzieci obfituje w bogate, kolorowe ilustracje, ale na szczęście Harold podbił także i jej serce. Jego naprawdę nie można nie polubić!



Po ostatnią z książek, jakie dzisiaj pokazujemy, sięgnęłyśmy na fali uwielbienia Młodej dla pingwinów. "Chłopiec i pingwin" Olivera Jeffersa to światowy bestseller, na jego podstawie nakręcono też film (także w polskiej wersji językowej, narratorem jest Wojciech Malajkat).


Pewnego dnia w drzwiach domu małego chłopca staje pingwin. Smutny pingwin, który nic nie mówi. Skąd się wziął? Może się zgubił? Chłopiec za wszelką cenę chce mu pomóc odnaleźć dom.


A gdzie mieszkają pingwiny? Oczywiście na biegunie i tam właśnie udają się chłopiec i pingwin.


Ale czy na pewno tam jest dom pingwina? 

Określiłabym tę książkę jednym słowem - piękna. Pod każdym względem. Pięknie wydana, z cudnymi ilustracjami i świetnym tekstem. A przede wszystkim z bardzo mądrym przesłaniem. Pozycja obowiązkowa. Warto o niej pomyśleć w kontekście świątecznych prezentów.

A dla czytających po angielsku jest także wydanie tej książki w wersji pop-up (zobacz na youtube) oraz druga część pod tytułem "Up and down" (zobacz na amazonie).





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz