24 marca 2016

Jajeczne dzieła

Czym zająć dzieci przed świętami? Oczywiście sprzątaniem ;). Ale jak sprzątanie niezbyt im odpowiada, to trzeba wymyślić coś innego. Z Młodą zrobiłyśmy już skarpetkowego zajączka, a dzisiaj Wielkanocna propozycja dla dzieci właściwie w każdym wieku - malowanie palcami i stemplowanie. Takie zabawy spodobają się już roczniakom. Może nie wyjdą im dzieła tak piękne jak przedszkolakom, ale frajdy będzie co nie miara.

Paluszkowe jajka


Wystarczą farby (plakatówki) i małe paluszki, żeby zapełnić koszyk jajkami. Pomysł podpatrzyłam na blogu Crafty Morning i stamtąd też ściągnęłam koszyk do wydrukowania (kolorowanie moje, to jeszcze za trudne zadanie dla Muminka). 

Początkowo to ja zanurzałam Muminkowy palec w farbie i pomagałam mu robić odciski na kartce, ale szybko załapał, o co chodzi i dalej radził sobie sam. Ja tylko pokazywałam, gdzie powinien przyłożyć palec.


Przy tej zabawie warto mieć pod ręką mokre chusteczki, żeby wytrzeć palec po każdym kolorze. Przy okazji próbowałam nauczyć Muminka rozróżniania barw i chyba załapał żółty ;).
Za dużo trochę tych jajek namalował i wyszła tęczowa ciapa, ale i tak spisał się świetnie, prawda?


Jajka z ziemniaków

Robiliście w dzieciństwie stemple z ziemniaków? Pamiętam, że wycinało się w ziemniaku choinkę, gwiazdę i inne kształty, a potem stemplowało szary papier i tak powstawał papier do pakowania świątecznych prezentów.
Ziemniaki są w kształcie dość zbliżone do jajek, więc łatwo można z nich zrobić stemple-pisanki. 


Dla młodszych dzieci najlepiej sprawdzą się niezbyt duże ziemniaki, takie, żeby dało się je swobodnie złapać małą łapką. 
Ziemniaki kroimy na pół i ostrym nożem wycinamy w nich wzorki - kropki, paski i co nam jeszcze wyobraźnia (albo dziecko) podpowie. Następnie ziemniaki malujemy farbą (pędzelkiem) i odbijamy pisanki na kartce. Można też oczywiście użyć tuszu albo farby wylanej na talerzyk.


Stemple z ziemniaków można wykorzystać do stworzenia kartek świątecznych czy obrazków do powieszenia na ścianach. Ale to raczej ze starszakami, które pracują nieco czyściej ;).
Przyznam, że to było pierwsze spotkanie Muminka z plakatówkami. Zieloną i pomarańczową farbę zużył całe, ze dwa razy oblizał pędzelek (ech), ale nic nie wylał, podłoga czysta, więc następnym razem dostanie dwa kolory na raz ;).


Wesołych Świąt!
(A po świętach zapraszamy na kolejną wizytę w Australii oraz top5 książkowych hitów dla czterolatków.)


21 marca 2016

[12 krajów w 12 miesięcy] Australia

Kiedy pierwszy raz zrobiłam listę krajów, jakie będziemy w tym roku "odwiedzać", nie było na niej Australii. Była Norwegia, która wypadła, gdy okazało się, że nie została uwzględniona w "Mapach" Mizielińskich. Australia na liście pojawiła się przez kangury, które fascynują Młodą. Właściwie jedynym pluszakiem, którym moje dziecko się czasem bawi, jest Kangur-bokser. Ma rękawice bokserskie, spodenki w australijską flagę i przyleciał z Australii, jak Młodej jeszcze nie było na świecie. 



Obawiałam się, że w miesiącu australijskim nie bardzo będziemy miały co robić. Trochę o zwierzętach, o Aborygenach, kulinarnie w sumie szału nie ma, więc jak tę Australię pokazać? Ale nagle okazało się, że jest tego tyle, że chyba się nie wyrobimy...

Zacznijmy od początku, czyli jak zwykle od "Map".


Najbardziej zainteresowały Młodą oczywiście kangury, a szczególnie to, że jest ich więcej niż jeden gatunek i że kangury różnią się między sobą.


Jak zwykle uważnie przyglądała się też rysunkom potraw. Pierwszy raz chyba nie zrobimy żadnej z nich, chociaż makadamię w czekoladzie to bym zjadła. Spotkaliście gdzieś w polskich sklepach? A może przynajmniej larwy ciem? ;)


Dużo uwagi poświęciłyśmy australijskiej fladze. Młoda bez problemu rozpoznała na niej flagę brytyjską (w końcu w Wielkiej Brytanii byłyśmy już w styczniu). 


Przygotowałam dla Młodej flagę do naklejania: granatowe tło, Union Jack, pięć gwiazd Krzyża Południa i siedmioramienną Gwiazdę Federacji.


Gotowa flaga wyglądała tak:


Padło oczywiście pytanie, dlaczego na fladze Australii znajduje się flaga Wielkiej Brytanii. To doprowadziło nas do opowieści o odkryciach geograficznych, koloniach i Aborygenach. Oglądałyśmy (w internecie) tradycyjne aborygeńskie tańce, a także malunki wykonane techniką kropkową. 
Malowanie kropkami to świetna zabawa dla kilkulatków, uczy cierpliwości i precyzji. Można stworzyć w ten sposób obraz na każdy temat, ale my zdecydowałyśmy się na ozdobienie bumerangu. Za wzór posłużył nam, przywieziony kiedyś przez dziadka Młodej, prawdziwy australijski bumerang.


Bumerangi do ozdabiania wycięłam z grubego papieru. Do tego zwykłe plakatówki, patyczki do uszu i można malować.



Najwięcej czasu spędziłyśmy na poznawaniu australijskich zwierząt. Większość Młoda znała, ale dziobak i wombat były dla niej nowością. 


Przy okazji poszukałam, w którym europejskim zoo można zobaczyć koalę i do planu na ten rok wpisałam wizytę w Dreźnie (są też w innych ogrodach, ale do Drezna nam najbliżej). Niestety, dziobaki tylko w Australii.


Kulinarną przygodę z Australią zaczęłyśmy od czegoś prostego, pysznego i bardzo atrakcyjnego dla małych dziewczynek. Jedliście w dzieciństwie chleb z masłem i cukrem? Ja tak. I nigdy nie myślałam, że dam coś takiego mojemu dziecku, no chyba, że chleb będzie z kaszy jaglanej, a cukier będzie kokosowy ;). Ale! Australijczycy mają bardziej wypasioną wersję chleba z cukrem - chleb z posypką! Taką do lodów. Kolorową, zabawną i uwielbianą przez dzieci. Nawet nazwę ma to cudownie dzieciową - fairy bread. 


Młoda dostała fairy bread na śniadanie w urodzinowy poranek. Było pyszne! Zwykły tost posmarowany masłem (z dwóch stron) i obsypany kolorowymi kuleczkami. Żeby nie było: posypka jest ekologiczna, a barwniki naturalne (firma Biovegan).



To nie koniec naszej australijskiej wyprawy. Będziemy robić koalę i operę w Sydney, pobawimy się wycinankami-wypychankami i przygotujemy jakiś australijski przysmak. Bądźcie z nami!




18 marca 2016

Ciasteczka z jaglanki

W oczekiwaniu na australijskie posty (a dzieje się u nas w związku z Australią dużo!), dzisiaj szybki i prosty przepis na pyszne i zdrowe ciasteczka. Idealnie nadają się na podwieczorek czy przekąskę na spacerze, a z dodatkami (np. jogurtem i owocami) mogą być całkiem wartościowym śniadaniem. Podstawą ciasteczek jest bowiem królowa internetów - kasza jaglana!
Ciasteczka dobrze się sprawdzają jako ulga dla ząbkujących maluchów (można nimi drapać dziąsła). Hit blw! (Dlaczego ja jeszcze nie napisałam posta o blw?) W skrócie: świetne do samodzielnego jedzenia.
A do tego jeszcze bezglutenowe :).




Składniki (na około 30 ciasteczek):

- szklanka ugotowanej kaszy jaglanej,
- 80 g masła,
- 240 g mąki (dowolnej, polecam ryżową, jaglaną lub jakąś orzechową, w wersji glutenowej może być pszenna razowa lub orkiszowa, zwykła pszenna też się oczywiście sprawdzi),
- dowolne słodziwo, najlepiej w płynnej formie, polecam syrop klonowy lub miód (ok. 80-100 ml, 6 łyżek, jeśli lubicie bardzo słodkie dodajcie więcej).

Ze wszystkich składników zagnieść ciasto, uformować z niego kulę. Owinąć w folię i włożyć do lodówki na ok. kwadrans. Po wyjęciu podzielić na małe kawałki, uformować małe kulki i spłaszczyć je widelcem, robiąc na wierzchu kratkę (to świetne zadanie dla kilkulatka). Piec w 190 stopniach przez 25 minut. 





15 marca 2016

Cztery!

Młodej stuknęły 4 lata. Cztery! Świeczki zdmuchnięte, tort zjedzony, prezenty rozpakowane, a ja wciąż nie mogę uwierzyć, że to już. Jaka ona duża! Zaraz pójdzie do szkoły, a potem to już wiadomo. Wyjedzie na studia i będzie dzwonić raz na tydzień ;). Staram się powstrzymywać te moje zapędy do wybiegania myślami dalekooo w przyszłość. Bo przecież jesteśmy tu. Teraz. Z lalkami, puzzlami i sukienkami. 
Młoda odkryła niedawno, że "ma tę moc" i z dnia na dzień weszła w świat dziewczyńskich gadżetów. Moja mała wiecznie rozczochrana córeczka każe sobie czesać warkocze i wpinać spinki. Od paru tygodni nie założyła spodni, a rajstopy dobiera pod kolor sukienki. A ja obserwuję z ciekawością, bo nie wiem skąd to wszystko. Ode mnie na pewno nie!
Nie miałam problemu, co sprezentować Młodej na urodziny. Książki, oczywiście ;). A oprócz tego frozenowskie lalki, płytę z dziecięcymi hitami Kukulskiej, nowy duży plecak.



Jest kilka pewniaków, na które można postawić, szukając prezentów dla czterolatków (bo i chłopcom się spodobają). Sprzęt sportowy, planszówki i układanki, klocki (standardowo Lego, ale też inne), akcesoria plastyczne, filmy i płyty, przebrania (niekoniecznie od razu wypasiona suknia księżniczki czy kompletny strój kosmonauty, równie dużo zabawy będzie z różdżki, skrzydeł, policyjnych kajdanek czy stetoskopu). Czterolatki będą też już w stanie docenić prezent-doświadczenie: wyjazd, wyjście w atrakcyjne miejsce, szansę na poznanie czegoś nowego. 
Poniżej trochę prezentowych inspiracji. Na urodziny, a może i na Zajączka? Dajecie dzieciom prezent na Wielkanoc?

Na sportowo


1. Teeter popper - do balansowania, kręcenia i świetnej zabawy.
2. Piłka do skakania (Ludi) - nadaje się do skakania w domu i na podwórku.
4. Hula Hop.

 Zabawki


1. Lalka Chloe (Corolle) - duża (33 cm), pachnąca wanilią lalka-baletnica. Piękna!
2. Lalki Elsa i Anna (Disney Frozen) - bohaterki Krainy Lodu w wersji Barbie. Całkiem ładne (a większość Frozenowskich lalek to małe koszmarki...)
3. Lalka Azjatka (Miniland) - niemowlę z zaznaczoną rasą i płcią. Do zabawy i nauki.
4. Metalowe garnki - do zabawy w dom i kuchnię, zapakowane w piękny i praktyczny kuferek.
5. Klocki magnetyczne (Playmags) - zestaw klocków magnetycznych do konstruowania.

Plastyczne i kreatywne



1. Ciastolina Play-Doh - zestaw lodziarnia.
2. Sablimage piaskowe obrazki (Sento Sphere) - zestaw kreatywny do malowania kolorowym piaskiem. Młoda uwielbia!
3. Zestaw do malowania piaskiem (Djeco) - i jeszcze jeden zestaw piaskowy.
4. Farby metaliczne w sztyfcie (Playcolor) - do malowania po różnych powierzchniach, bez bałaganu towarzyszącemu tradycyjnym farbom.
5. Piasek kinetyczny - do domowej piaskownicy, łatwo się sprząta, więc nawet w mieszkaniu można się nim bawić.

Gry, puzzle, układanki


1. Basia łap kolory (Egmont) - gra z bohaterami popularnych książek o Basi.
2. Mapa Europy (Goki) - drewniana układanka geograficzna (idealna pomoc do naszego projektu 12 krajów w 12 miesięcy.
3. Puzzle Lisek (Vilac) - piękne puzzle (54 elementy).
4. Dobble Kids - gra dla całej rodziny, ćwicząca refleks i spostrzegawczość.

Dziewczyńskie gadżety



2. Torebka (Reserved).
3. Portfelik (Les Mistinguettes).
4. Bezpieczny lakier do paznokci (Snails) - lakier na bazie wody i bezpiecznych barwników, zmywalny wodą z mydłem.
5. Ceramiczna skarbonka - łabędź (Zara Home Kids) - ozdoba pokoju i nauka oszczędności.
7. Szkatułka z pozytywką (Janod) - na małe skarby.

Filmy i płyty


1. Dziecięce przeboje Natalii Kukulskiej na cd - trudne do dostania (allegro!), ale to ponadczasowe hity dla czterolatek. Pamiętam, jak sama tego słuchałam.
2. "Dzieci z Bullerbyn", dvd - hit! Piękny, spokojny, nastrojowy film.
3. "Było sobie życie", dvd - serial o ludzkim ciele. Dla czterolatki jeszcze niektóre rzeczy zbyt trudne, ale podstawy ogarnie. "Mamo, puść film o bakteriach".
4. "Miś zwany Paddington", audiobook - książka Michaela Bonda o misiu z Peru czytana przez Artura Barcisia.

Książki



1. Christina Björk, Eva Eriksson, "Księżniczki i smoki" (Zakamarki) - historyjki o samodzielnych, nowoczesnych księżniczkach, które korzystają z internetu i jeżdżą na hulajnogach. Lektura obowiązkowa dla małych miłośniczek księżniczek. Bo księżniczki to niekoniecznie różowe i obsypane brokatem stwory!
2. Tor Åge Bringsværd, Anne Holt, "Kacper i Emma - najlepsi przyjaciele" (Czarna Owieczka) - zebrane w jednym tomie opowieści o dwójce dzieci, najlepszych przyjaciołach z przedszkola. Ciepłe, fajne, dla dziewczynek i chłopców.
3. Zofia Stanecka, Marianna Oklejak, "Basia. Wielka księga przygód" (Egmont) - siedem opowiadań o Basi, rezolutnej pięciolatce, i jej rodzinie. Osadzone w polskich realiach, bliskie dzieciom. Młoda kocha Baśkę, czytamy codziennie.
4. Constanza Droop, "Listy od Feliksa" (Mamika) - na lotnisku ginie pluszowy zajączek małej Zosi. Zosia rozpacza, ale wkrótce dostaje tajemniczy list. Od swojego Feliksa! Zając podróżuje po świecie i w listach opisuje swoje przygody. W książce są koperty, z których wyjmuje się listy. Rewelacyjna zabawa i nauka geografii w jednym.
5. Astrid Lindgren, Ingrid Vang Nyman, "Pippi się wprowadza i inne komiksy"  (Zakamarki) - przygody rudowłosej Pippi w wersji komiksowej. Doskonała pozycja na pierwsze spotkanie z komiksem.

7 marca 2016

Skarpetkowy zajączek

Wielkanoc zbliża się wielkimi krokami, więc pora na przygotowanie świątecznych ozdób. Na początek - zajączek.
Łatwy do zrobienia, z małą pomocą i dwulatek powinien mieć frajdę, zwłaszcza z nasypywania zajączkowych wnętrzności ;).


Potrzebujemy (na jednego zajączka):

- dziecięcą skarpetkę,
- ryż (zużyłyśmy prawie 0,5 kg, ale nasz zajączek wyszedł tłuściutki),
- dwie gumki recepturki,
- kawałek białego filcu lub innego dość grubego materiału,
- malutki kawałek filcu/materiału na nos (u nas różowy),
- oczy (można kupić np. na allegro),
- puchaty pompon,
- kolorową tasiemkę,
- klej lub dwustronną taśmę klejącą,
- nożyczki.



Na początek napełniamy skarpetkę ryżem (można oczywiście użyć innego ziarna np. grochu). Związujemy na górze gumką recepturką, zostawiając odpowiednio długie uszy. Drugą gumką robimy zajączkowi szyję.


Z białego filcu wycinamy brzuszek i przyklejamy. Z tyłu przyczepiamy pomponowy ogonek.


Robimy zajączkowi buzię: przyklejamy oczy, wycięte z filcu nos i zęby.
Górę skarpetki przycinamy w kształt uszu (to raczej zajęcie dla dorosłego).
Na szyi zawiązujemy zajączkowi tasiemkę.
I gotowy!


5 marca 2016

Nowości z naszej półki - luty

Zaczynamy nowy miesiąc, ale zanim wyruszymy do Australii (bo ten kraj wylosowała nam Młoda), jeszcze zaległy post książkowy z naszymi lutowymi nowościami. Dwie książki z półki Młodej i jedna od Muminka, wszystkie trafiają na listę w ramach Wyzwania Czytelniczego 2016.


Karolina Lijklema, "Ninka. Patrzcie, morze!", Wydawnictwo Muza
(wyzwanie nr 2 - książka polskiego autora)


Najkrócej można napisać tak: "Ninka" to książka o potędze dziecięcej wyobraźni. Mała Nina idzie do parku na plac zabaw, a tam razem z innymi dziećmi wsiada do drewnianego pociągu. Ma bilet-listek, zajmuje miejsce i już zaraz pociąg rusza. Dokąd jadą? Nad morze!


Jadą długo, przez ciemny tunel (a może to czapka zasłoniła komuś oczy?), przez pola i wreszcie są na miejscu. Aż czuć zapach morza. Trzeba szybko wysiąść z pociągu i biec na plażę!


A na plaży jest ciepły piasek i muszle, które można zbierać do wiaderka. Co z tego, że mają zrobiony flamastrem napis "Rysio" ;). Na morzu widać żaglowiec i jego kapitana, dziwnie podobnego do sąsiadki wieszającej pranie na balkonie... A kiedy babcia woła Rysia do domu, Ninka jest zaskoczona. Skąd się tu wzięła jego babcia? Przecież nie jechała z nimi pociągiem.


"Ninka" to piękna książka. O zabawie, beztrosce i wyobraźni. I trochę o tym, żeby czasem wstrzymać się z przerywaniem dzieciom zabawy. Może akurat są gdzieś daleko?
Uwielbiamy z Młodą ilustracje autorki, bardzo charakterystyczne, delikatne, pomagają przenieść się w świat Ninki. Poza "Patrzcie, morze!" są jeszcze dwie inne książki o Ninie. Na razie ich nie mamy, ale na pewno wkrótce trafią na naszą półkę.


Jacek Cygan, "Cyferki", Wydawnictwo Czerwony Konik
(wyzwanie nr 16 - książka, której tytułem jest jedno słowo)


To nowość z półki Muminkowej, ale nie nowość w naszym domu. Jakiś czas temu była to jedna z ulubionych książek Młodej i wraz z "Od 1 do 10" (o której pisałam tutaj) jej pierwszy podręcznik matematyki, dzięki któremu szybko poznała cyfry.


"Cyferki" to wiersz Jacka Cygana, wspaniale zilustrowany przez Aleksandrę Woldańską-Płocińską. Cyfry stoją w kolejce na poczcie. Jedna za drugą, a każda do czegoś podobna. Jedynka jest jak trzcina, Czwórka to odwrócone krzesło, a Ósemka wygląda jak bałwanek. Te porównania bardzo pomagają dzieciom w zapamiętaniu wyglądu cyfr. 


Nagle na pocztę wpada spóźnione Zero, rozbija kolejkę i staje jako pierwsze. Bo Zero uważa, że jest najważniejsze (o, a ja dzięki tej książce zaczęłam rymować). Cyferki są oburzone, Zero się obraża i chce wyjść, ale na szczęście wszystkich godzi Pan Listonosz :).


Jonathan Lindström, "Tak to się wszystko zaczęło. Od pierwszej komórki do człowieka", Wydawnictwo Czarna Owieczka
(wyzwanie nr 17 - książka popularnonaukowa)


Książka dla Młodej nieco może na wyrost, bo to już pokaźna porcja wiedzy o człowieku i jego początkach. Wszystko jednak podane w tak zabawnej formie, że Młoda absolutnie nie jest znudzona. A i ja dowiedziałam się paru nowych (albo zamazanych już w pamięci) rzeczy.


Książka pokazuje ewolucję i rozwój świata od początku, od atomów i molekuł przez coraz bardziej skomplikowane organizmy. Jest o dinozaurach, o tym jak poszczególne stworzenia coraz lepiej przystosowywały się do życia, o tym po co nam i skąd się wzięły zęby, kciuki i inne części ciała.



Tekstu nie ma dużo, autorowi udało się uniknąć zbyt naukowego i skomplikowanego słownictwa. Niektóre rzeczy muszę dodatkowo Młodej tłumaczyć, ale i tak już przy pierwszym czytaniu zrozumiała i zapamiętała z tej książki zaskakująco dużo. Na pewno pomagają w tym też dowcipne ilustracje.


A na końcu mamy "spoconą, gołą małpę" czyli pierwszego człowieka. Bardzo polecamy!